automotive photographer

Gelenda G63? Nie G36! Czyli niezły unikat!

Sesje dla klientów indywidualnych dotyczące samochodów wykonuję niezwykle rzadko. Ze względu na natłok innych zleceń ciężko znaleźć mi czas na takie realizacje.

Dodatkowo często cena dla pytającego jest za wysoka. Co innego gdy samo auto to jest unikat! Każdy miłośnik motoryzacji zna G klasę, modyfikacje AMG też, Mercedes to marka sama w sobie… i oczywiście kojarzycie wersje 63 różnych modeli od firmy ze Stuttgartu, a co powiecie na wersję 36? Wait, what!? Jeszcze bardziej niszową, sprowadzoną z Japonii?

No takiej perełce nie mogłem odmówić!

Kraj Basków, San Sebastian i elektryczny Solaris

Jedna z zeszłorocznych sesji dla Solaris Bus wiązała się z odwiedzeniem północy Hiszpanii i Kraju Basków. W tym samym celu rok wcześniej odwiedziłem pobliskie Bilbao, gdzie fotografowałem dwa inne modele (zdjęcia ze pandemicznej Hiszpanii już opisywałem tutaj). Tak samo jak urzekło mnie Bilbao swoją architekturą i klimatem, całkiem innym niż znana mi dobrze Bardzelona, tak San Sebastian sprawiło, że mam w głowie mocny dylemat, które jest piekniejsze! :)

Sesje autobusów to zawsze więcej godzin researchu przed wyjazdem i scoutingu na miejscu niż samych zdjęć. W tym wypadku nie było inaczej, ale na szczęście hiszpańskie miasta bardzo dobrze dbają o to, aby nie zjadła ich powszechna w Polsce ‘reklamoza’, więc to co widać na street view może nam popsuć jedynie remont lub jakaś lokalna atrakcja typu jarmark/święto itp.

Na miejscu byłem dzień przed sesją, zrobiłem jeden rekonesans rowerem miejskim (na szczęście w San Sebastian da się takie wypożyczyć przez osobę spoza Hiszpanii, w Barcelonie zostają nam tylko prywatne wypożyczalnie) pierwszego dnia. Drugiego jeszcze 8-9km biegu aby poznać inne miejscówki, do których rowerem bym nie dojechał, a był z nim ładny punkt widokowy na trasę przejazdu.

Moim modelem był tym razem Solaris Urbino 15 LE, który malowaniem idealnie wpasował się w ciepłe późno kwietniowe słońce. Jestem bardzo zadowolony z tego jak ładnie udało się go wpisać w tkankę miejską, a też pokazać na pięknym tle morza.

Zapraszam do oglądania! :)

SUV, który SUVem nie jest - Cupra Formentor

Kto mnie zna dłużej, wie że nadwozie kombi (z małymi wyjątkami) i wyższe auta typu SUV (chyba, że to pełnoprawna terenówka lub terenówka na bulwary) to nie jest styl samochodu, który cenie.

Cupra Formentor jest tutaj wyjątkiem - wygląda kapitalnie, w tym kolorze szczególnie. Dodatkowo wcale nie jest tak wysoka jak np. Ateca, a dodatkowo poprzez zawiszenie uniknęła problemów SUVów, które mnie najbardziej irytują. Chodzi o pokonywanie zakrętów szurając lusterkami po krawężnikach ;)

Z Cuprą spędziłem kilka dni podczas sesji dla Motorpol Wrocław, wywarła ona na mnie kapitalne wrażenie i takiego ‘SUVa’ mógłbym mieć, za właściwości jezdne, wygląd i frajdę z ponad 300KM pod nogą.

Zapraszam do oglądania!

Bilbao mnie urzekło!

Był kwiecień 2021, czas kiedy Europa powoli otrzęsała się z kolejnej fali pandemii, a podróżowanie po kontynencie należało do sportów obarczonych wysokim ryzykiem. Jednym z miejsc do którego dało się dotrzeć była kontynentalna Hiszpania. Podróż tam była trudniejsza niż na Wyspy Kanaryjskie, dodatkową trudnością był oficjalny zakaz przemieszczania się między regionami kraju bez wyraźnej przyczyny, a ja miałem zaplanowaną sesję na dwóch końcach kraju - w Kraju Basków w Bilbao, a następnie w Barcelonie.

Leciałem więc do Hiszpanii z dokumentem ‘w razie w’ potwierdzającym działanie na zlecenie hiszpańskiego oddziału Solarisa, a w przy locie wewnętrznym do Barcelony juz po sesji chyba nikt nie zakładał, że jakiś nie-Hiszpan jest na tym lotnisku ponieważ nie usłyszałem żadnego komunikatu po angielsku. Zatem, jeżeli nie dopełniłem jakichś formalności to bardzo przepraszam, ale nie miałem pojęcia o czym rozmawiają do mnie te lotniskowe głośniki :D

Wracając zaś do samego miasta - jest kapitalne! Położenie, różnorodność architektury, geografia czyli wzgórza, rzeka powoduje to niesamowicie piękny obraz. Miasta, w którym łączy się tradycyjne budownictwo z nowoczesną architekturą (słynne muzeum z którego znane jest Bilbao). Podobało mi się zdecydowanie bardziej niż Barcelona (w której byłem czwarty raz, więc może to kwestia opatrzenia się).

Natomiast sama sesja to ponad 30 tyś kroków scoutingu i dużo biegania za autobusem aby uchwycić go w ciekawych miejscach i momentach, na przykład podczas przejazdu pod ciekawą kładką dla pieszych. To chyba moje ulubione zdjęcie z tej sesji, które potem również przypadło do gustu klientowi bo znalazło się miejsce w kalendarzu dla Solarisa na 2022 rok :)

Oslo, Norwegia i czerwony Solaris

To była moja ostatnia sesja przed całkowitą zmianą tego jak świat wygląda do tej pory. Marzec 2020, wróciłem z Norwegii 3 dni przed ogólnopolskim lockdownem. Nawet nie mogłem przypuszczać jak to zmieni wszystko wokół nas.

Na szczęście pomimo rosnących ograniczeń w transporcie, hotelach i tym podobnych (zwłaszcza patrząc na jak długo Norwegia się odcieła od osób z zewnątrz to sesję wspominam bardzo dobrze. Podróże z Oslo pociągem do zajezdni pod miastem, możliwość obserwowania kapitalnych krajobrazów, już zimowo-wiosennych, a na samej sesji kilka bardzo dobrych kadrów z Oslo. Wycieczka na zdjęcia obok skoczni w Holmenkollen gdzie samej skończy na zdjęciach nie ujmowaliśmy za bardzo (była tuż przed zawodami Pucharu Świata), ale trafiła nam się iście zimowa aura z ośnieżonymi drzewami, do tego czerwony 18-metrowy autobus, wyglądało to bajkowo! Do tego spacery po Oslo w związku ze scoutingiem wcześniej wybranych lokalizacja - to miast to bajka dla miłośników współczesnej architektury, i tej tradycyjnej też, ale chyba w mniejszym stopniu.

Do tego podczas sesji towarzyszył mi bardzo komunikatywny kierowca, z którym przegadaliśmy sporo o Norwegii, ludziach tam mieszkających i ich podejściu do wielu spraw. Oj, to była bardzo udana sesja, bardzo bardzo dobrze przyjęta przez klienta, więc współpracujemy do tej pory i mam już za sobą pierwszą sesję zagraniczną z tego roku, ale zanim pojawią się zdjęcia to muszą być zaprezentowane w materiałach Solarisa :)

Fotografia motoryzacyjna w deszczu

Czasami nic nie idzie tak jak planowaliśmy i wychodzi z tego magia :)

Tomek z Wilczyńsky Studio to mój stały klient, znamy się chyba z 8 lat. Właściwie to zaczynaliśmy swoje biznesy w podobnym czasie, a pierwszy raz spotkaliśmy się w całkiem innym miejscu niż obecna siedziba Tomka. Jego działalność to gratka dla fanów motoryzacji, na co dzień obcuje z bardzo wyjątkowymi pojazdami, o które dba ponieważ oferuje szeroki zakres usług związanych z detailingiem i zabezpieczaniem wyglądu pojazdów na długie lata.

Tomek wraca do mnie kilka razy w roku po nowe sesje, czasami to coś małego, bardziej reportażowego z pracy przy samochodach. To w sumie dzięki tej współpracy mogłem poznać z bliska wiele moich motoryzacyjnych marzeń, i w dużej części oswoić się z nimi bo dalej to takie same pojazdy jak te zwyczajne z polskich dróg, a z drugiej strony można było dostrzec tyle absurdów konstrukcyjnych, użyutkowych czy niedokładności… że serio, wolę to mieć w przysłowiowym aucie ‘dla ludu’ niż w czymś czego cenę wyraża się w ilości domów ;) (Ah, to przyklejanie znaczka start stop kiedyś w pięknym kabriolecie brytyjskiej marki… bo odpadł tuż przed sesją. Albo dopalanie auta z kabli, włoskiego superauta… z prostownika… takiego zainstalowanego przez serwis na stałe w bagażniku bo nie mógł zdiagnozować po kilku wizytach co rozładowuje akumulator. I wtedy cieszysz się, że u Ciebie wszystko działa :D)

Ale do brzegu panie fotograf. Z Tomkiem mamy sesje ustawione na sporo do przodu, takie z zaskoczenia i takie na które mamy bardzo dużo czasu, albo takie gdzie slot to 3h i koniec. Do tego 3h w konkretnym dniu. Tak też było w tym wypadku. Sesja nowo oklejonego VW Transportera, w fajne połączenie matu i błysku na folii, zbiegła się z totalną ulewą. Nie było szans aby to przełożyć i w ten sposób wykorzystałem deszcz poprzez połączenie technik błyskania oraz malowania światłem. W ogóle to nie było w planach. Dodatkowo nawiązaliśmy kurtką Tomka do elementów wyklejonych na aucie. Jak wyszło? Jak widzicie poniżej. Ja jestem bardzo zadowolony z efektów i pokazania faktury samego auta, folii i kropel w takim mrocznym, mokrym klimacie.

Także byliśmy zmarznięci, aparat pracował pod prowizorycznym zadaszenie z parasola córki Tomka przyklejonego do statywu :D O, tak to profesjonalnie wyglądało:

Whatever works! :)

Ale ważne, że działało… wszystko uratowała taśma klejąca, bez taśmy byśmy zgineli, bo jak zapewnie wiecie… najważniejsze składniki spajające nasz świat to taśma srebrna i opaski kablowe, zwane trytytkami… bez taśmy i trytytek, które trzymają Ziemię w tej formie to mielibyśmy ją płaską! ;D

Przechodząc do meritum, efekty walki z deszczem wyglądały tak: