automotive photography

Jajko 911-tka, czyli o kreatywności słów kilka

Z Tomkiem, założycielem Wilczynsky Studio, znamy się z 10 lat chyba. Po obu stronach od początku było duże ciśnienie na robienie rzeczy innych niż wszyscy. Ewoluowało to w różnych kierunkach.

Co fajne, czasami na samej sesji na początku oboje nie byliśmy pewni na jakim efekcie nam zależy, albo co powstanie. Tak to już czasami bywa gdy technika lightpaintingu daje ci dużo możliwości w postprodukcji.

Tak też było i w wypadku fotografowania tej (niebieskiej czy zielonej?) 911tki. Sesja odbywała się chwilę przed Wielokanocą, więc jak dzieci malujące pisanki postanowiliśmy trochę poeksperymentować z kolorowym światłem i powstała takie oto jajeczko bez dachu :)

Zielono-niebieskie lub niebiesko-zielone Porsche 911 Turbo S. Zapraszam do oglądania, obróbka tego materiału dała mi dużo satysfakcji. Zwłaszcza czytając reakcje Tomka na Whatsappie, gdy pierwszy raz podesłałem mu efekty :)

Fotografia motoryzacyjna w deszczu

Czasami nic nie idzie tak jak planowaliśmy i wychodzi z tego magia :)

Tomek z Wilczyńsky Studio to mój stały klient, znamy się chyba z 8 lat. Właściwie to zaczynaliśmy swoje biznesy w podobnym czasie, a pierwszy raz spotkaliśmy się w całkiem innym miejscu niż obecna siedziba Tomka. Jego działalność to gratka dla fanów motoryzacji, na co dzień obcuje z bardzo wyjątkowymi pojazdami, o które dba ponieważ oferuje szeroki zakres usług związanych z detailingiem i zabezpieczaniem wyglądu pojazdów na długie lata.

Tomek wraca do mnie kilka razy w roku po nowe sesje, czasami to coś małego, bardziej reportażowego z pracy przy samochodach. To w sumie dzięki tej współpracy mogłem poznać z bliska wiele moich motoryzacyjnych marzeń, i w dużej części oswoić się z nimi bo dalej to takie same pojazdy jak te zwyczajne z polskich dróg, a z drugiej strony można było dostrzec tyle absurdów konstrukcyjnych, użyutkowych czy niedokładności… że serio, wolę to mieć w przysłowiowym aucie ‘dla ludu’ niż w czymś czego cenę wyraża się w ilości domów ;) (Ah, to przyklejanie znaczka start stop kiedyś w pięknym kabriolecie brytyjskiej marki… bo odpadł tuż przed sesją. Albo dopalanie auta z kabli, włoskiego superauta… z prostownika… takiego zainstalowanego przez serwis na stałe w bagażniku bo nie mógł zdiagnozować po kilku wizytach co rozładowuje akumulator. I wtedy cieszysz się, że u Ciebie wszystko działa :D)

Ale do brzegu panie fotograf. Z Tomkiem mamy sesje ustawione na sporo do przodu, takie z zaskoczenia i takie na które mamy bardzo dużo czasu, albo takie gdzie slot to 3h i koniec. Do tego 3h w konkretnym dniu. Tak też było w tym wypadku. Sesja nowo oklejonego VW Transportera, w fajne połączenie matu i błysku na folii, zbiegła się z totalną ulewą. Nie było szans aby to przełożyć i w ten sposób wykorzystałem deszcz poprzez połączenie technik błyskania oraz malowania światłem. W ogóle to nie było w planach. Dodatkowo nawiązaliśmy kurtką Tomka do elementów wyklejonych na aucie. Jak wyszło? Jak widzicie poniżej. Ja jestem bardzo zadowolony z efektów i pokazania faktury samego auta, folii i kropel w takim mrocznym, mokrym klimacie.

Także byliśmy zmarznięci, aparat pracował pod prowizorycznym zadaszenie z parasola córki Tomka przyklejonego do statywu :D O, tak to profesjonalnie wyglądało:

Whatever works! :)

Ale ważne, że działało… wszystko uratowała taśma klejąca, bez taśmy byśmy zgineli, bo jak zapewnie wiecie… najważniejsze składniki spajające nasz świat to taśma srebrna i opaski kablowe, zwane trytytkami… bez taśmy i trytytek, które trzymają Ziemię w tej formie to mielibyśmy ją płaską! ;D

Przechodząc do meritum, efekty walki z deszczem wyglądały tak: